wtorek, 10 listopada 2015

08 · Find You


Następnego ranka wstałam dużo wcześniej od Zayna. Przebudziłam się i od razu wyszłam z łóżka by go nie budzić. Poszłam do łazienki by obmyć twarz, weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam ubrania skopane w kąt pomieszczenia. Ochlapałam buzię zimną wodą, wytarłam ją i podeszłam do ciuchów. Wzięłam je do ręki z zamiarem wrzucenia do kosza na pranie ale zaraz upuściłam je na podłogę. Wpatrywałam się w plamy krwi na jeansach Zayna. Szybko umyłam ręce i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam jednak by przesunąć je w to samo miejsce gdzie były. Weszłam z powrotem do sypialni i patrzyłam chwilę na śpiącego Zayna. Zabił kogoś? To na pewno nie jego krew na ubraniach, on jest cały. Zbiegłam cicho po schodach i złapałam kurtkę Zayna, założyłam ją na siebie i wyszłam z domu. Gdy po dwunastu minutach spaceru nie trafiłam na główną drogę, musiałam przyznać że Zayn mieszka daleko ode mnie, daleko od miasta. W końcu jednak dotarłam na przystanek i zaczekałam na autobus. Kupiłam bilet, po godzinie byłam już pod swoją kamienicą. Ale było coś nie tak, przy wejściu do mojej klatki schodowej stały radiowozy. W kieszeni kurtki miałam klucze od mieszkania, niepewnie weszłam po schodach na piętro i wpadłam na kilku policjantów.
- Mieszkam na tym piętrze.. - powiedziałam powoli - Mieszkanie 24B.
Przepuścili mnie, ale zamarłam widząc żółte policyjne taśmy na drzwiach sąsiedniego mieszkania. Wpatrywałam się w rozwalone drzwi i policjantów kręcących się wewnątrz. Szybko ruszyłam do siebie i zamknęłam się w mieszkaniu. Oparłam się o drzwi oddychając szybko spanikowana. Co się tam stało?
Pierwsze jednak co mi się nasunęło na myśl, to Zayn. Zniknął w nocy. I często pojawia się pod moją kamienicą, w tamtym mieszkaniu. Czy pojawił się w nim i tej nocy?
Nagle ktoś zapukał do moich drzwi a ja odskoczyłam od nich przerażona. Przeczesałam palcami włosy i niepewnie otworzyłam drzwi. Przede mną stał wysoki mężczyzna, spojrzał na mnie.
- Detektyw Ryan Compton - kiwnął do mnie głową.
- Mikaela Forbes. Wie Pan co się stało w tamtym mieszkaniu? - spojrzałam w bok gdy zrobiłam dwa kroki do przodu.
- Gdzie była Pani w godzinach między 02:45 a 3:45? - wyjął notatnik, spojrzał mi w oczy czekając na odpowiedź. Zamrugałam kilka razy.
- U swojego chłopaka. Nocowałam u niego.
- Imię i nazwisko Pani chłopaka?
- Chciałabym wiedzieć co się tam stało - powiedziałam zamiast odpowiadać na pytanie. Zamknął długopis i schował notatnik do tylnej kieszeni spodni.
- W nocy doszło do morderstwa - odparł. Otworzyłam szeroko oczy, rozchyliłam wargi nie dowierzając.
- C-co? K-kogo? - czułam jak moja dolna warga drży. Ktoś z moich sąsiadów nie żyje. Zayn nie mógłby nikogo zabić..
- Wczoraj zamordowano Tamarę Bryant. Pani sąsiadkę - spojrzał na policyjną taśmę - Czy wie Pani może kto mógł chcieć zrobić jej krzywdę?
- Nie mam pojęcia - potrząsnęłam głową.
- Czy mówi Pani coś nazwisko Zayn Malik? - na jego kolejne pytanie od razu uniosłam głowę - Czyli mówi.
- To mój chłopak - powiedziałam łapiąc się framugi i zaciskając palce na starym drewnie. Detektyw był wyraźnie zdziwiony moją odpowiedzią. Może trochę podkolorowałam stosunki moje i Zayna, jednak to jako pierwsze przyszło mi na myśl.
- A gdzie on był w godzinach 02:45 a-
- Ze mną. Spaliśmy wtedy - odparłam. Nie powiedziałam prawdy, bo nie chciałam dopuścić do siebie myśli że Zayn może mieć z tym wszystkim coś wspólnego.
- Na pewno? Wie Pani że za składanie fałszywych zeznań grozi kara?
- Nie zeznaję w tej chwili. Zadaje mi Pan pytania - odpowiedziałam niepodobnym do siebie głosem - Ja i Zayn Malik, w godzinach między 02:45 a 03:45 spaliśmy razem. Cały dzień spędziliśmy razem. Po południu oglądaliśmy filmy, wieczorem położyliśmy się do łóżka. Patrzył na mnie chwilę.
- Poproszę Panią o dokument tożsamości - wyciągnął rękę. Zerknęłam na jego dużą dłoń i kiwnęłam głową. Weszłam do mieszkania po portfel i wyjęłam z niego dowód który przyniosłam detektywowi - Nie warto go kryć - powiedział cicho. Zmarszczyłam brwi - Wszyscy wiemy że to on. A ty wpędzisz się w kłopoty ślepo chroniąc go - mruknął spisując numer mojego dowodu. Oddał mi go.
- Nie wiem o co Panu chodzi. Do widzenia - zamknęłam szybko drzwi. Zrzuciłam z siebie kurtkę Zayna i usiadłam na podłodze. Zayn nie mógł nikogo zabić, nie mógł.. Schowałam twarz w dłoniach i oddychałam szybko, próbowałam się uspokoić, chyba miałam atak paniki.
Kilka godzin później, gdy byłam po prysznicu, posprzątaniu mieszkania i zjedzeniu jogurtu, ktoś zaczął pukać do moich drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętego Zayna, w jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów, a w drugiej torbę z logo restauracji.
- Hej Mikey - cmoknął mnie w policzek wchodząc do mieszkania - Czemu mi uciekłaś rano? - spytał wchodząc do kuchni. Zamknęłam drzwi i powoli poszłam za nim. Oparłam się o blat gdy on rozpakowywał jedzenie.
- Była u mnie policja - powiedziałam cicho, ale te słowa sprawiły że na chwilę przystopował.
- Naprawdę? - odchrząknął - I co chcieli?
- Pytali się gdzie byłam w nocy. Czy cię znam. I gdzie byłeś w godzinach między 02:45 a 03:45.
- Co im powiedziałaś? - odwrócił się w moją stronę.
- Powiedziałam że nocowałam u swojego chłopaka. Że jesteś moim chłopakiem i że w nocy spaliśmy razem. Cały dzień spędziłeś ze mną - powiedziałam patrząc mu w oczy. Na jego twarz od razu zobaczyłam w ulgę, uśmiechnął się do mnie.
- To dobrze Mikey. Dziękuję - odparł sięgając do szafki po talerze. Zaczął nakładać jedzenie.
- Chcę w końcu wiedzieć co tu się dzieje. Chcę wiedzieć czy nie popełniłam strasznego błędy kłamiąc policji - głos mi się łamał, bałam się że zacznę płakać - Zabiłeś Panią Bryant? Bądź ze mną szczery Zayn.
- Tak - powiedział tylko, a ja poczułam jak pękam w środku.
- Zamordowałeś ją? - wyszeptałam drżącym głosem, wpatrując się w jego plecy po omacku starałam się znaleźć nóż na blacie, gdy w końcu zacisnęłam na nim palce Zayn spojrzał na mnie.
- Odłóż to Mikey - mruknął idąc z talerzami do salonu - Zjedzmy i dopiero pogadamy.
- Masz mi to wszystko wytłumaczyć! - wrzasnęłam wymachując nożem. Nawet na mnie nie spojrzał. Niewzruszony usiadł przy stoliku. Poziom przerażenia niebezpiecznie zmierzał ku tej części gdy wybucham płaczem.
- Zmarnuje się jedzenie. Usiądź i odłóż to w końcu. Nie zrobię ci krzywdy, myślę że wiesz o tym - powiedział sięgając po sztućce. Niepewnie ruszyłam w jego kierunku wciąż jednak trzymając nóż. Usiadłam po drugiej stronie stołu - Smacznego Mikey.
Nie mogłam nic przełknąć, Zayn zjadł i spojrzał na mnie.
- Dziękuję że nie powiedziałaś policji wszystkiego Mikaela. Niech zgadnę, detektyw Compton? - zmarszczyłam brwi gdy wypowiedział nazwisko mężczyzny który zadawał mi kilka godzin temu pytania. Kiwnęłam tylko głową - Ściga mnie od kilku lat. Celem jego życia jest złapanie mnie za rękę podczas przestępstwa. Jednak zawsze jestem krok dalej niż on - powiedział wstając, biorąc swój, pusty i mój pełny, talerz do kuchni. Wrócił z dwoma szklankami i butelką soku. Nalał nam picia i postawił przede mną szklankę. Ja jednak wciąż wpatrywałam się w niego - Nie patrz na mnie w ten sposób Mikey - potrząsnął głową, napił się i odstawił szklankę - Nie jestem tym za kogo mnie uważałaś..
- Mówisz? - prychnęłam sarkastycznie. Westchnął cicho i zerknął na drzwi. W każdej chwili mogę się rzucić do nich biegiem i uciec. Nie raz pokonywałam biegiem te schody, jednak wiem też że on również potrafi biegać. I jest silniejszy ode mnie.
- Jestem przestępcą, ale nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedział wpatrując się w zawartość swojej szklanki - Cała ta kamienica należy do mnie. Wszyscy mieszkańcy są mi coś winni-
- Ja nic nie jestem ci winna - warknęłam.
- Oczywiście że nie Mikey - uniósł na mnie wzrok - Jednak Pan i Pani Bryant byli zadłużeni na wiele tysięcy. Zamieszania które budziły cię prawie co noc to próba odebrania długu. A śmierć tej kobiety.. Nie obudziłem się w środku nocy z myślą "A może pojadę do nich i zabiję któreś". W ogóle miałem do nich nie jechać. Dostali 24 godziny by zwrócić mi choć 1/4 długu, nie wykazywali nawet odrobiny chęci współpracy. Byli bezczelni, ona sama się prosiła o kulkę w głowę - westchnął i znowu się napił. Zacisnęłam powieki.
- Mówisz o tym.. Tak jakby to że zabiłeś człowieka nie było niczym specjalnym. Odebrałeś komuś życie Zayn - wyszeptałam łamiącym się głosem.
- Kochanie..
- Nie mów tak do mnie! - pisnęłam i uniosłam nóż mierząc ostrzem w jego stronę. Spojrzał na czubek noża i uniósł brwi.
- Mikaela. Nie podoba mi się to że machasz do mnie nożem.
- Nie podoba mi się fakt że całowałam się i przytulałam z mordercą! - wbiłam w niego wzrok - Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć?
- Jest wiele rzeczy które powinnaś wiedzieć ale nie chcę byś wbiła mi to w udo wybiegając z krzykiem - odparł wzdychając.
- Po prostu to powiedz - szepnęłam.
- Mam gang. Średnio raz w tygodniu robię coś naprawdę nielegalnego - pochylił się do mnie, a ja automatycznie odchyliłam.
- Czyli kłamałeś. Od kiedy się znamy.
- Nie. Nie skłamałem. Ukrywanie prawdy to nie kłamstwo. Chciałem byś znała mnie od innej strony. Nie chciałem by doszło do sytuacji jak ta - mruknął patrząc na nóż który trzymałam w dłoni. Przekrzywił głowę - Czemu już nie biegasz rano? - spytał nagle. Otworzyłam szeroko oczy i uniosłam nóż.
- Skąd wiesz że biegałam?
Zmarszczył brwi.
- Powiedziałaś mi. Nie pamiętasz? Gdy mówiłaś że ktoś cię śledzi..
- Nie Zayn! Powiedziałam że ktoś za mną chodzi ale nie to że biegam rano! Nigdy ci o tym nie wspomniałam! - powiedziałam wstając z krzesła. Zrobiłam krok w stronę drzwi - To ty? To ty mnie śledziłeś Zayn?
- Źle mnie zrozumiałaś Mikey - wstał powoli i ruszył w moim kierunku.
- Nie podchodź! - krzyknęłam, podniosłam wyżej nóż. Ręka mi drżała, nie przejął się i wyjął mi nóż z dłoni mimo iż się szarpałam. Odrzucił go w przeciwny róg pokoju i złapał mnie za ręce. Przygwoździł mnie do ściany.
- Daj mi wytłumaczyć. Nie proszę o wiele. Nie zrobię ci krzywdy.. - oddychałam szybko i wpatrywałam się w niego. Nie miałam jak uciec - Za pierwszym razem.. Dwa razy szedłem za tobą gdy biegałaś po lesie. Potem jednak odpuściłem to sobie. Ostatnim razem gdy ktoś cię śledził.. Moi wrogowie zwiedzieli się o
tobie. O tym że jesteś kimś niewinnym z mojego otoczenia. Nie podejrzewałem że tak szybko postanowią zakręcić się wokół ciebie, ten kto śledził cię ostatnim razem w lesie, nie był mną ani żadnym z moich ludzi.
- Nie wierzę ci - wyszeptałam.
- Nie skrzywdziłbym cię! - powiedział głośno na co wzdrygnęłam się - Jesteś zbyt delikatna bym mógł ci cokolwiek zrobić - oparł swoje czoło o moje. Zacisnęłam powieki - Pozwól mi udowodnić to że dałem ci nadzieje ale cię nie opuszczę.
- Boję się ciebie - mój głos drżał.
- Nie mów tak Mikey - puścił moje nadgarstki i położył dłonie na mojej talii - Nie możesz się mnie bać.
- Zabiłeś osobę z zimną krwią. Jak mam się ciebie nie bać?
- Nie krzywdzę bez powodu. Nie krzywdzę ważnych dla mnie osób. A ty jesteś ważna. Ważna dla mnie - powiedział cicho, trącił nosem mój nos - Obiecałaś mnie nie zostawić. Potrzebuję cię..
Uniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka, patrząc mu w oczy.
- Jeżeli mnie skrzywdzisz-
- Nie skrzywdzę. Zostajesz tutaj ze mą tylko dlatego że się mnie boisz, prawda?
- Tak.

7 komentarzy:

  1. Fantastyczne ♡ ♡ ♡
    Zayn, mimo tego czym się zajmuje, jest cholernie uroczy ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie sie dowiedziała o wszystkim :D Ta ciekawość już zabijała :P Zayn pomimo tego wszystkiego jest uroczy i słodki :3 A ta jego druga strona sprawia, że jest bardziej pociągający ;) Mikey nie bój sie go i go pocałuj! :* Rozdział cudowny, mega wspaniały :D Uwielbiam <33333 <333 jak i to opowiadanie tak i ciebie kochana <3333 <333333 Historia robi sie coraz ciekawsza :3 Nie moge sie doczekać next'a! :D Życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny❤ czekam na next ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega :* :*
    Życzę weny :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno, co Ty masz z tymi dramami, co? Carter i Niall, a teraz Mikey i Zayn... Znaczy Ci drudzy się ,,pogodzili'', ale Ci pierwsi nie. D:
    No, ale nie ważne.
    CHOLERA JASNA, MÓWIŁAM, ŻE TO TA STARUSZKA! Tylko na prawdę nie sądziłam, że ona taka harda i nie będzie chciała zwrócić pieniędzy. To straszne! Naprawdę żałuję, że ona nie miała milszego charakteru. Przecież nie musiała ginąć, prawda? Mogła na spokojnie spłacić te długi, ale nie, bo po co? Kurcze no. Nie wiem, ile wynosiła ta cała 1/4 długu, ale wydaje mi się, iż to była taka średniawa cena. W ogóle.. To ona nie wie, że jeśli się pożycza - oddać również trzeba? :c
    Strasznie smuci mnie obojętność Malika na to wszystko, a przynajmniej jego udawanie. Jakby fakt, że pozbawił kogoś życia, nie robił na nim wrażenia. To straszne!
    Mam nadzieję, że Mikey ,,przywróci'' mu uczucia.
    Buziaki, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń