poniedziałek, 4 stycznia 2016

Message from hug ya

Tak więc.. chyba zacznę od Dzień Dobry.
Nie mam zielonego pojęcia czy ktoś tu jest i czy czeka na nowy rozdział, jeżeli tak, to naprawdę przepraszam.
Zawaliłam na całej linii. Myślałam że sobie poradzę z prowadzeniem blogów w trzeciej klasie, jednak obowiązki mnie przerosły. Nie mam pojęcia jak kiedyś potrafiłam połączyć naukę i pisanie dwóch czy trzech blogów. Nie wiem też w jaki sposób potrafiłam siedzieć w weekendy do czwartej i pisać skoro teraz padam na twarz o pierwszej. A no tak, w pierwszej i drugiej klasie moje oceny były mniej niż beznadziejne, a teraz muszę zbierać dobre stopnie by trafić do szkoły z profilem humanistycznym o której marzę.
Przez długi okres czasu nie miałam też komputera, myślę że nawet dobrze się stało.
Naprawdę, kocham pisać. To że mogę i mam z kim podzielić się tym co dzieje się w mojej głowie jest niesamowite. Jednak nie będę w przyszłości żyła z pisania blogów z fanfictionami (choć byłaby to super perspektywa). Mimo iż mam artystyczną duszę i zamierzam w przyszłości poświęcić się książkom, to teraz muszę kuć matematykę, fizykę czy geografie.
Obawiam się że nie będę w stanie kontynuować tych opowiadań, po prostu straciłam serce do pisania na bloggerze. Okazjonalnie piszę teraz na wattpadzie, tak dla rozluźnienia czasami dodaję fanfiction o Ziallu ale nie widzę swojego powrotu na blogger, przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Boję się że aż do egzaminów. Chciałabym powiedzieć że się poprawę, wrócę z torbą pełną niesamowitych rozdziałów, jednak nie mogę.
Dziękuję że ze mną byliście i że przez prawie trzy lata mogłam tworzyć opowiadania o One Direction. To naprawdę odmieniło moje życie i pomogło mi w trudnych chwilach. Wasza hug ya x
PS.: Pamiętacie konkurs literacki o których Wam wspominałam? Że po raz pierwszy wysyłam swoją pracę na jakikolwiek konkurs, otóż wygrałam go :) Ja, Marysia, zajęłam miejsce w międzyszkolnym konkursie literackim. Zaczęłam płakać i wrzeszczeć na cały korytarz gdy się dowiedziałam.

środa, 25 listopada 2015

11 · Home


Mikey's POV

- Zayn nie możesz mi kupować rzeczy.. - powiedziałam gdy chodził po sklepie z damskimi ubraniami.
- Mikey, skarbie, wyglądasz uroczo w moich ubraniach ale potrzebujesz swoich własnych. Wszystkie twoje-
- Spłonęły, wiem - wymamrotałam łapiąc za rękaw czarnej bluzy na wieszaku obok - Nie możesz za mnie płacić.
- To sama przyjemność - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Westchnęłam cicho.
- Nie dość że postawiłeś na swoim co do mieszkania z tobą to jeszcze..
- Przestań marudzić - objął mnie i pocałował w szyję. Uśmiechnęłam się gdy delikatnie zassał moją skórę. Jęknęłam cicho i od razu się zarumieniłam odpychając go od siebie. Nie krył gigantycznego uśmiechu robiąc krok w tył. Podał mi stertę ciuchów.
- Idź przymierz - kiwnął głową na przymierzalnie.
- Ale to już ostatnie i wracamy do domu - powiedziałam wchodząc do przymierzalni. Wybrałam sześć z czternastu rzeczy i gdy wyszłam, podałam je Zaynowi - Te pasują i mi się podobają.
- Tylko tyle?
- Tak.
- Jesteś kobietą, powinnaś mieć setki ubrań i pragnąc więcej i więcej - zaśmiał się cicho. Wzruszyłam delikatnie ramionami ciągnąc go do kasy.
- Nie jestem jak inne - uśmiechnęłam się delikatnie. Przy ladzie rozstawiona była biżuteria, wbiłam wzrok w wisiorek, prawdopodobnie ze złota z kokardką.
- Podoba ci się? - spytał Zayn obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu. Oderwałam wzrok od naszyjnika.
- Jest ładny - dotknęłam jego dłoni zaplecionych na moim brzuchu - Jestem trochę głodna..
- Na co masz ochotę? - spytał gdy zapłacił za ubrania. Reszta toreb stała przy drzwiach do sklepu.
- Ty zapłaciłeś, ty nosisz - powiedziałam pomagając mu podnieść wszystkie torby. Wywrócił oczami, a ja pokazałam mu język.
- Odniosę te torby do samochodu, zaczekaj na mnie tutaj - powiedział i pocałował mnie krótko. Usiadłam na ławeczce i rozglądałam się po centrum handlowym gdy Zayn odszedł.
Czułam na sobie czyjś wzrok. Nagle ktoś podszedł do mnie.
- Lucy - wyszeptał patrząc na mnie. Wpatrywałam się szeroko otwartymi oczami w chłopaka. Był wysoki, miał ciemne włosy i prawie czarne oczy. Był przystojny, ale przyglądał mi się w dziwny sposób.
- Musiałeś mnie z kimś pomylić - wymamrotałam rozglądając się nerwowo za Zaynem.
- To ja, Ridley. Lucy, czemu mnie nie pamiętasz? - dotknął mojego ramienia, a ja wrzasnęłam wstając i odskakując od niego.
- Zostaw mnie! - zapiszczałam i uciekłam.
- Lucy! - krzyknął, a ja wbiegłam w ostatniej chwili do windy.
- Kochanie? - w windzie ze mną stał tylko Zayn którego wcześniej nawet nie zauważyłam. Przytuliłam go mocno - Co się stało?
- Jakiś psychol podszedł do mnie i zaczął nazywać mnie Lucy. Z kimś mnie na pewno pomylił ale..
- Lucy? Na pewno nazwał cię Lucy? - odsunęłam się na krok słysząc jego dziwny głos. Kiwnęłam tylko głową - Jak wyglądał?
- Wysoki, ciemno włosy.. Zayn, wiesz o co chodzi? - zmarszczyłam brwi.
- Nie. Po prostu się zastanawiałem.. - wzruszył ramionami. Patrzyłam na niego niepewnie.
- Straciłam apetyt, możemy już wracać? - spytałam cicho. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.
- Jasne.
Zjechaliśmy na dół, do garażu i znaleźliśmy auto Zayna. Wszystkie zakupy były w bagażniku, a ja siedziałam z tyłu.
- Zawieziemy do domu zakupy, zostaniesz na chwilę sama? Będę musiał gdzieś pojechać - powiedział zerkając na mnie w lusterku. Kiwnęłam głową - Nie masz nic przeciwko?
- Nie, no co ty - uśmiechnęłam się słabo. Gdy Zayn wyszedł, zaczęłam przymierzać ciuchy. Ubrałam na siebie zwykły sweter i spodnie, w tym czasie zadzwonił ktoś do drzwi. Zeszłam na dół. Otworzyłam nawet nie zastanawiając się nad tym. Zobaczyłam policjanta, detektywa raczej który rozmawiał ze mną w sprawie śmierci mojej sąsiadki.
- Panna Forbes, zgadza się? - spytał detektyw Compton. Kiwnęłam głową - Zastałem Zayna Malika? - zajrzał mi przez ramię.
- Wyszedł - powiedziałam patrząc uważnie na mężczyznę - To jakaś ważna sprawa? Coś pilnego? Mogę mu przekazać.
- Potrzebuję z nim osobistej rozmowy Panno Forbes - powiedział robiąc krok w tył - Miłego dnia, do widzenia - kiwnął głową. Patrzyłam jak wsiada do samochodu. Wróciłam do domu i poszłam do sypialni. Ten dzień z godziny na godzinę staje się coraz dziwniejszy. Zayn długo nie wracał, więc położyłam się do łóżka i zdrzemnęłam. Obudził mnie hałas. Przecierając oczy zeszłam na dół. Zayn krzątał się w kuchni.
- Hej Mikey, wyspałaś się? - spytał gdy zauważył że weszłam do pomieszczenia.
- Um tak - oparłam się ramieniem o framugę i ziewnęłam - Detektyw Compton był tu dzisiaj - powiedziałam patrząc na niego.
- Wiem - kiwnął głową - Umyj ręce, jedzenie zaraz będzie gotowe.
Podeszłam do zlewu i obmyłam dłonie.
- Co będziemy jedli? - spytałam.
- Lassagne.
- Sam ugotowałeś? - odwróciłam się do niego przypominając sobie jak mówił że nie umie gotować.
- Gdybym chciał cię zbajerować powiedziałbym że tak, ale szczerze to wziąłem to jedzenie z restauracji ale teraz je odgrzewam - zaśmiał się cicho. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nakryję do stołu - powiedziałam biorąc dwa talerze i sztućce. Poszłam do jadalni i zaczęłam rozkładać je. Zayn zaszedł mnie od tyłu. Ucałował mnie w kark i założył mi na szyję naszyjnik. Złapałam za wisiorek i zobaczyłam tą złotą kokardkę. Odwróciłam się do Zayna gdy zapiął wisiorek na mojej szyi - Zayn.. Nie musiałeś, on był drogi..
- Ale ci się podobał. Pasuje do ciebie - uśmiechnął się i dał mi buziaka - Siadaj.
Z uśmiechem zajęłam swoje miejsce, nałożył nam jedzenie a ja cały czas obracałam w palcach wisiorek od niego. Był przepiękny. Gdy zjedliśmy, pozmywałam.
- O 9 przyjdą moi znajomi. Harry z Sidney, Niall, Louis i Alex.
Kiwnęłam jedynie głową. Znajomi Zayna przyszli i przywitali się z nim. Patrzyłam prawie że z rozdziawioną buzią na piękną, ciemnowłosą dziewczynę całującą Malika w policzek.
- Kto to? - spytałam Sidney stojącą obok mnie.
- Alex.
- Myślałam że Alex to chłopak - wymamrotałam patrząc na skąpo ubraną dziewczynę.
- Czego się napijecie? Wina? - spytał Zayn, a ja uśmiechnęłam się. Tylko wino i wino.
- A masz coś prócz wina? - spytał chyba Louis. Wciąż nie mogłam ich zapamiętać.
- Mam - podszedł do barku - Wódka, piwo jest w lodówce..
- Piwo - powiedzieli jednocześnie Harry i Alex. Patrzyłam na nich gdy usiadłam obok Nialla na kanapie. Zayn, Louis, Alex i Sidney zaczęli rozmawiać o czymś czego nie byłam w stanie zrozumieć, jakby mówili w swoim własnym języku, albo specjalnie tak bym nie zrozumiała.
- Jak tam? - spytał Niall nagle. No tak, on tutaj też jest - Jak się czujesz po tym pożarze?
- Jest okay - wzruszyłam lekko ramionami - Zayn mnie przygarnął.
- Wiesz że jakbyś miała jakiś problem to możesz do mnie zadzwonić? - spojrzał na mnie.
- Nie mam twojego numeru. A poza tym, mam Zayna - uśmiechnęłam się do Malika.
- Ale gdyby nie było Zayna w pobliżu - wyjął z kieszeni moich spodni wystającą komórkę, odblokował ekran i wpisał swój numer - Ja jestem pod telefonem. Żebyś pamiętała.
- W porządku. Dziękuję Niall - schowałam komórkę. Siedzieliśmy jeszcze chwilę aż pożegnałam się z nimi i weszłam na górę. Nie zdążyłam zamknąć drzwi od sypialni kiedy usłyszałam głos Zayna.
- On wrócił. Wrócił do Anglii. Zaczepił Mikaelę w Centrum Handlowym i nazwał ją Lucy. Musimy coś z nim zrobić albo ona się dowie.


Wejdź w zakładkę Bohaterowie by zobaczyć jak wygląda Ridley :)

piątek, 20 listopada 2015

10 · The Feeling


- Hej księżniczko - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Zayna. Uśmiechnęłam się zanim otworzyłam oczy i odnalazłam dłońmi Malika. Rozchyliłam powieki i przytuliłam się do niego.
- Księżniczko? - zachichotałam patrząc mu w oczy.
- Jesteś moją księżniczką - powiedział dotykając mojego policzka. Wtuliłam buzie w jego dłoń - Mikey? Co byś powiedziała na.. zamieszkanie tutaj? - spytał a ja zmarszczyłam brwi - Chciałabyś ze mną zamieszkać?
Przesunęłam się na swoją połowę i uniosłam na łokciach.
- Nie uważasz że to za wcześnie? - wymamrotałam bawiąc się nerwowo poduszką.
- Nie?
- A ja tak.
- Przecież ty i tak prawie śpisz u mnie. To tylko kwestia przeniesienia twoich rzeczy - zaczął bawić się moimi włosami - Skarbie..
- Nie chcę się teraz do ciebie przeprowadzać. Za szybko, to wszystko za szybko.. - wstałam szybko z łóżka.
- Mikey, ja nie chciałem-
- Nie ważne Zayn - wymamrotałam idąc do łazienki. Umyłam buzie i związałam włosy - Odwieziesz mnie? - spytałam wychodząc z toalety. Zayn siedział na łóżku.
- Jesteś na mnie zła Mikaela? - wstał i podszedł do mnie, położył dłonie na moich biodrach. Potrząsnęłam głową - Czemu nie chcesz ze mną mieszkać?
- Bo nie. Jesteś.. Jestem.. To wszystko.. - westchnęłam cicho - Zrozum, jesteś ode mnie starszy. A to, znaczy nasz związek.. To idzie naprawdę szybko. Przeraża mnie to. Nigdy nie miałam chłopaka Zayn - wyszeptałam opierając głowę na jego torsie i przytulając się do niego - Boję się że zrobię coś nie tak, albo że ty będziesz chciał czegoś więcej, a na to nie jestem naprawdę gotowa - zacisnęłam powieki - Proszę, odwieź mnie do mieszkania - odsunęłam się powoli.
Kiwnął głową i pocałował mnie w czoło.
- Tylko się ubiorę - mruknął mijając mnie.
- Zaczekam w samochodzie - powiedziałam wychodząc z sypialni. Zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu stojącego przed domem. Włączyłam ogrzewanie i radio. Zayn przyszedł chwilę później ubrany w jeansy i zwykłą koszulkę, z tymi rozczochranymi włosami po nocy. Wsiadł za kierownice i położył doń na moim udzie. Odwiózł mnie do domu, pożegnałam się z nim całusem w policzek.

Zayn

Po południu, kilka godzin po odwiezieniu Mikey do jej mieszkania dostałem dziwną wiadomość od Louisa który akurat w tej chwili był w okolicy kamienicy.
- Co się stało? - zadzwoniłem do niego.
- Kamienica płonie - te dwa słowa sprawiły że trzymana przeze mnie miska z jedzeniem upadła na podłogę roztrzaskując się na setki elementów.
- Jeżeli powiesz że chodzi o tą w której mieszka Mikey..
- Mieszkanie nad nią.
- Jest cała? Jesteś w pobliżu? - spytałem nerwowo. Wybiegłem z domu i wsiadłem do samochodu. Jechałem łamiąc wszelkie przepisy drogowe.
- Nie widzę jej tu. Jest pełno ludzi.. - wymamrotał - Mikaela Forbes! - zawołał. Rozłączyłem się i zatrzymałem w pobliżu kamienicy. Pobiegłem do niej, pod drzwiami na klatkę schodową zgromadzeni byli ludzie. Jedna straż pożarna, jedna karetka. Piętro Mikey i nad Mikey płonęło. Przepychałem się przez tłum ludzi szukając mojej ukochanej.
- Mikey! Mikaela! - krzyczałem, dotknąłem ramienia dziewczyny której włosy wyglądały dokładnie jak te Mikey, ale to nie była ona. Zaczynałem panikować, gdzie ona jest?!
- Widziałeś ją? - szarpnąłem za ramię Louisa gdy go znalazłem - Gdzie jest Mikey?!
- Nie mam pojęcia - potrząsnął głową. Spojrzałem na obstawione przez strażaków drzwi, zacząłem biec, ktoś próbował mnie zatrzymać ale wbiegłem na klatkę schodową. Zakryłem usta i nos kurtką, zacząłem wchodzić po schodach. Nie bałem się ognia, bałem się że mogę ją stracić. Z piętra ział ogień, przeskoczyłem płonącą dziurę w podłodze i złapałem za klamkę drzwi jej mieszkania. Zamknięte. Wyważyłem drzwi i wszedłem do środka, salon płonął. Przerażony wbiegłem do łazienki, Mikey leżała na podłodze. Pokój był zadymiony, nie wiem skąd ten dym się tu wziął..
- Kochanie - wyszeptałem biorąc ją na ręce. Była nieprzytomna ale oddychała. Pocałowałem ją delikatnie i w ruszyłem do drzwi. W tym momencie z sufitu spadła belka a ja w ostatniej chwili odskoczyłem do tyłu. Podszedłem do okna, chciałem ja otworzyć ale tylko się uchylało. Usadziłem Mikey na podłodze, które odzyskała przytomność, miała gigantyczne z przerażenia oczy - Zakryj usta, nie wdychaj dymu - wychrypiałem zakrywając jej nos i usta jej koszulką - Zakryj oczy - powiedziałem wstając i jednym ruchem wybijając szybę. Wyjrzałem przez nie, strażacy zaczęli rozkładać gigantyczny dmuchany materac pod oknem w chwili gdy się wychyliłam krzycząc. Gdy materac był gotowy, a ogień dawał o sobie znaki w pobliżu nóg Mikaeli, podniosłem ją z ziemi.
- Zayn, boję się - wyszeptała ze łzami w oczach. Objąłem ją mocno ramieniem stając na parapecie.
- Skaczemy razem, nie bój się, jestem z tobą - złapałem ją za policzki mówiąc to. Patrzyłem jej w oczy i przycisnąłem wargi do jej jakby miał to być nasz ostatni pocałunek.
- Kocham cię - wyszeptała w moje usta. Spojrzałem na nią.
- Ja ciebie też - odszepnąłem przytulając ją mocno i wyskakując. Przyciskałem ją mocno do siebie, a nasz lot w dół zdawał się trwać wieczność. Każdy kto był na dole, krzyczał. Nie wiedzieć kiedy ktoś zabrał mi Mikey i pomógł mi zejść z materaca. Rozglądałem się za mną - Mikey! - wprowadzili ją do karetki, odepchnąłem od siebie kogoś kto pytał się czy ze mną wszystko w porządku. Podbiegłem do niej - Jesteś cała? - siedziała na brzegu karetki. Dotknąłem jej policzka. Kiwnęła niemrawo głową.
- Zayn? - Louis stanął obok mnie - Jak ty to..? Mogłeś zginąć do cholery! - zawołał.
- Nie mogłem pozwolić by stało się coś Mikaeli - złapałem ją za rękę. Uśmiechnęła się słabo.
- Proszę wsiąść do karetki, musimy się upewnić że żadne z Was nie ma obrażeń - odparł ktoś. Zajęliśmy z Mikey miejsca w karetce. Siedziała mi na kolanach z moją kurtką na swoich ramionach. Przytulałem ją mocno do siebie, słuchałem jej oddechu.
- Powiedziałaś że mnie kochasz - wyszeptałem do niej.
- Odpowiedziałeś tym samym - wymamrotała.
- Ale.. powiedziałaś to tylko dlatego że mogliśmy zginąć czy naprawdę coś do mnie czujesz? - spojrzałem na nią, miała zamknięte powieki. Odgarnąłem z jej buzi kosmyk włosów.
- Nie coś. Ja cię kocham Zayn.. - rozchyliła powieki - A ty? Kochasz mnie?
- Kocham cię. Jesteś biciem mojego serca Mikey.

sobota, 14 listopada 2015

09 · As Long As You Love Me


Bawiłam się telefonem po skończeniu rozmowy z Kevinem. Nie powiedziałam mu o Zaynie, tylko o tym że jeszcze nie znalazłam pracy i że jak na razie mieszka mi się okay. Nie chciałam go martwić, poza tym wiedziałam że zaraz wypaplałby wszystko rodzicom. Dostałam nagle SMS.
"Chciałbym żebyś się pięknie ubrała i spotkała się ze mną"
Odczytałam wiadomość od Zayna. Zastanawiałam się nad symulowaniem choroby ale jednak bałabym się gdyby tu przyszedł i zobaczył że nic mi nie jest.
"Po co?" odpisałam.
"Bo chcę cię zobaczyć. Wieczorem po ciebie przyjadę"
Odłożyłam telefon i wstałam z kanapy. Ubrałam spódnicę i bluzkę, powoli zeszłam po schodach gdy zobaczyłam motor Zayna pod domem. Spódnica to nie był dobry wybór.
- Hej - zszedł z motoru i podszedł do mnie. Objął ramieniem w talii i pocałował krótko. Nie odwzajemniłam pocałunku, po prostu stałam. Spojrzał na mnie już bez uśmiechu - Wsiadaj - kiwnął głową na motor. Zajęłam swoje miejsce, nie wiem gdzie jechaliśmy, bałam się mu przeciwstawić. O cokolwiek spytać. Zatrzymaliśmy się przed zbiegowiskiem ludzi.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam schodząc z motoru. Zerknął na mnie i złapał mnie za rękę. Splótł nasze palce i pocałował wierzch mojej dłoni patrząc mi w oczy.
- Będę ci kawałek, po kawałku pokazywać całego siebie. To jest naprawdę duża część mnie - kiwnął głową na ludzi.
- Nie rozumiem.. - potrząsnęłam głową ale nagle usłyszałam pisk obok i wiwaty ludzi.
- Wyścigi. Nie legalne oczywiście - westchnął cicho i posłał mi uśmiech - Nie mam zamiaru cię co do niczego okłamywać.
- To chyba jest niebezpieczne - powiedziałam - I oczywiście nielegalne - ścisnęłam lekko jego dłoń.
- Bardzo niebezpieczne, więc życz mi szczęścia - pochylił się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek.
- Ty chyba nie zamierzasz.. - pociągnęłam go za rękę.
- Zamierzam jechać - kiwnął głową - To jest moja siostra i jej przygłupi facet. Zajmą się tobą - powiedział wskazując dwie osoby za mną. Para spojrzała na mnie, dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Zayn nie możesz wystartować w tym.. czymś! - przytuliłam go mocno. Nie ważne jak bardzo się go bałam, martwiłam się o niego - Nie jedź, proszę..
- Muszę - odsunął mnie delikatnie i pocałował w czoło. Odjechał, a dziewczyna, jego siostra, spojrzała na mnie uważnie.
- Poznałyśmy już się. W klubie - powiedziała.
- Oh, no tak. Rzeczywiście. Z twoim chłopakiem chyba też? - zerknęłam na niego niepewnie - Wybacz, nie pamiętam twojego imienia.
- No jasne że nie pamiętasz. Zayn nas sobie nie przedstawiał. Jestem Sidney.
- Harry - uśmiechnął się lekko.
- Ciebie znam - oddałam uśmiech - Pomagałeś mi z walizkami pierwszego dnia jak się przeprowadziłam.
Patrzył na mnie chwilę.
- Możliwe.
- Chcesz iść na metę? Zobaczymy jak mój brat wygrywa - pociągnęła mnie za nadgarstek wzdłuż "toru". Stanęłyśmy przy pasku na środku ulicy, wychyliłam się by zobaczyć kilkadziesiąt metrów dalej ustawione równo motory - On zawsze wygrywa - powiedziała jakby dumna. Kilka minut później wystartowali, sekundę później mijali metę. Zayn rzeczywiście jako pierwszy. Patrzyłam jak zawraca i zatrzymuje się przy nas. Zdjął kask gdy podeszłam do niego i przyciągnął mnie do siebie całując. Zapomniałam się i oddałam pocałunek a kilka osób zawiwatowało. Odsunęłam się ze spuszczoną głową przez rumieńce.
- Ja to bym uczciła twoją wygraną Zayney - Sidney stanęła na moim miejscu i przytuliła Zayna.
- Ty byś tylko piła Sid - zaśmiał się - Ale tak, możemy iść się zabawić. Wsiadaj Mikey - powiedział do mnie. Nie pewnie zajęłam swoje miejsce i objęłam go ramionami w pasie - Widzimy się w klubie - powiedział do Sidney i Harry'ego. Wtuliłam się w Zayna a on odjechał.
Czekaliśmy w klubie, w jednej z loży, na siostrę Zayna i jej chłopaka.
Zamówił drinki a ja trzymałam go za rękę.
- Bałam się o ciebie - wyszeptałam ze spuszczoną głową - Bałam że się rozbijesz albo przez kogoś coś pójdzie nie tak..
- Naprawdę? - czułam na sobie jego wzrok.
- T-tak - spojrzałam na niego i przytuliłam mocno - Jesteś dla mnie ważny. I nie ważne jak bardzo się ciebie boję, nie chcę cię stracić.
Wciągnął mnie na swoje kolana i przytulił. Siedziałam na nim okrakiem, nie przejmowałam się nawet tym że jestem w sukience no i.. nie ważne. Wyprostowałam się i złapałam go za policzki, spojrzałam mu w oczy.
- Czy któraś z części twojego życia jest gorsza od tej? Jeżeli tak to nie wiem czy zniosę to psychicznie.. - odparłam.
- Nie. To jak na razie "najgorsza" prócz gangu - odpowiedział zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Pochyliłam się i przycisnęłam wargi do jego. Odpowiedział od razu ale przerwała nam Sidney siadająca w loży z Harrym. Odsunęłam się szybko od Zayna i usiadłam obok zawstydzona. Sidney rozpoczęła rozmowę a ja siedziałam cicho sącząc drinka. Nawet nie wiem kiedy Zayn wcisnął mi kolejne kilka. Byłam trochę pijana gdy pojechaliśmy z Zaynem do niego.
- Muszę się wykąpać - wymamrotałam i zerknęłam na Zayna - Wykąpiesz się ze mną? - uśmiechnęłam się delikatnie wchodząc po schodach, potem do łazienki. Odkręciłam ciepłą wodę i czekałam aż wanna się napełni. Zayn wszedł do łazienki i podszedł do mnie.
- Chętnie - wymruczał łapiąc za gumkę mojej spódnicy i zsuwając ją powoli.
- Hej, myślałam że się nie zgodzisz - powiedziałam lekko przestraszona wizją bycia nago w wannie z równie nagim mężczyzną.
- Już przestań. Nie gryzę. Nie mocno - wyszeptał mi do ucha i przesunął po nim zębami. Zadrżałam, złapał za krańce mojej bluzki i zdjął mi ją. Zakryłam rękami biustonosz - Nie wstydź się - zamruczał i złapał mnie za nadgarstki, odciągnął moje ręce. Sam zdjął koszulkę po czym odpiął jeansy i zsunął je. Wypuściłam drżący oddech. Przeszedł za mnie i złapał za zapięcie mojego stanika, odpiął go i zabrał część mojej bielizny. Wsunął palce pod gumkę moich majtek i je również zdjął. Szybko wskoczyłam do wanny by mnie nie oglądał. Zayn zaśmiał się cicho i zakręcił wodę. Gdy siedziałam zakrywała mnie aż do obojczyków. Odwróciłam wzrok gdy zdjął bokserki i usiadł naprzeciwko mnie. Ułożyliśmy nogi tak by sobie nie przeszkadzać. Posłał mi szeroki uśmiech. Zarumieniłam się jeszcze bardziej. Nagle Zayn chlapnął mnie lekko, pisnęłam cicho i po chwili też go ochlapałam ale mocniej. Wydał z siebie dziwny głośny dźwięk ocierając twarz z wody. Zachichotałam i przymknęłam powieki, woda była naprawdę ciepła i było mi wygodnie. Czułam się dobrze, nawet przestało mi przeszkadzać to że jestem naga. Po jakimś czasie woda robiła się chłodniejsza.
- Zaczniemy się niedługo rozpuszczać - zaśmiałam się. Sięgnęłam po ręcznik i wstałam, szybko się nim okryłam. Starałam się wytrzeć tak by nic nie widział - Wezmę sobie jakąś twoją koszulkę, okay? - spytałam idąc do sypialni.
- Jasne - odparł wychodząc z wanny. Z komody wyjęłam jego koszulkę i bokserki. Założyłam to na siebie i wskoczyłam do łóżka zawijając się w kołdrę. Przyszedł chwilę po mnie, położył się obok i przytulił mnie mocno do siebie - Śpij słodko - wyszeptał całując mnie w skroń.
- Nawzajem - wymamrotałam wtulając buzię w jego nagi tors.


Jeżeli macie ochotę poczytać coś mojego ale jednak bardzo różniącego się od tego co piszę na blogger, to zapraszam Was na moje konto na wattpadzie gdzie piszę fanfictions yaoi wyłącznie o Ziallu :)
https://www.wattpad.com/user/hug_ya

wtorek, 10 listopada 2015

08 · Find You


Następnego ranka wstałam dużo wcześniej od Zayna. Przebudziłam się i od razu wyszłam z łóżka by go nie budzić. Poszłam do łazienki by obmyć twarz, weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam ubrania skopane w kąt pomieszczenia. Ochlapałam buzię zimną wodą, wytarłam ją i podeszłam do ciuchów. Wzięłam je do ręki z zamiarem wrzucenia do kosza na pranie ale zaraz upuściłam je na podłogę. Wpatrywałam się w plamy krwi na jeansach Zayna. Szybko umyłam ręce i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam jednak by przesunąć je w to samo miejsce gdzie były. Weszłam z powrotem do sypialni i patrzyłam chwilę na śpiącego Zayna. Zabił kogoś? To na pewno nie jego krew na ubraniach, on jest cały. Zbiegłam cicho po schodach i złapałam kurtkę Zayna, założyłam ją na siebie i wyszłam z domu. Gdy po dwunastu minutach spaceru nie trafiłam na główną drogę, musiałam przyznać że Zayn mieszka daleko ode mnie, daleko od miasta. W końcu jednak dotarłam na przystanek i zaczekałam na autobus. Kupiłam bilet, po godzinie byłam już pod swoją kamienicą. Ale było coś nie tak, przy wejściu do mojej klatki schodowej stały radiowozy. W kieszeni kurtki miałam klucze od mieszkania, niepewnie weszłam po schodach na piętro i wpadłam na kilku policjantów.
- Mieszkam na tym piętrze.. - powiedziałam powoli - Mieszkanie 24B.
Przepuścili mnie, ale zamarłam widząc żółte policyjne taśmy na drzwiach sąsiedniego mieszkania. Wpatrywałam się w rozwalone drzwi i policjantów kręcących się wewnątrz. Szybko ruszyłam do siebie i zamknęłam się w mieszkaniu. Oparłam się o drzwi oddychając szybko spanikowana. Co się tam stało?
Pierwsze jednak co mi się nasunęło na myśl, to Zayn. Zniknął w nocy. I często pojawia się pod moją kamienicą, w tamtym mieszkaniu. Czy pojawił się w nim i tej nocy?
Nagle ktoś zapukał do moich drzwi a ja odskoczyłam od nich przerażona. Przeczesałam palcami włosy i niepewnie otworzyłam drzwi. Przede mną stał wysoki mężczyzna, spojrzał na mnie.
- Detektyw Ryan Compton - kiwnął do mnie głową.
- Mikaela Forbes. Wie Pan co się stało w tamtym mieszkaniu? - spojrzałam w bok gdy zrobiłam dwa kroki do przodu.
- Gdzie była Pani w godzinach między 02:45 a 3:45? - wyjął notatnik, spojrzał mi w oczy czekając na odpowiedź. Zamrugałam kilka razy.
- U swojego chłopaka. Nocowałam u niego.
- Imię i nazwisko Pani chłopaka?
- Chciałabym wiedzieć co się tam stało - powiedziałam zamiast odpowiadać na pytanie. Zamknął długopis i schował notatnik do tylnej kieszeni spodni.
- W nocy doszło do morderstwa - odparł. Otworzyłam szeroko oczy, rozchyliłam wargi nie dowierzając.
- C-co? K-kogo? - czułam jak moja dolna warga drży. Ktoś z moich sąsiadów nie żyje. Zayn nie mógłby nikogo zabić..
- Wczoraj zamordowano Tamarę Bryant. Pani sąsiadkę - spojrzał na policyjną taśmę - Czy wie Pani może kto mógł chcieć zrobić jej krzywdę?
- Nie mam pojęcia - potrząsnęłam głową.
- Czy mówi Pani coś nazwisko Zayn Malik? - na jego kolejne pytanie od razu uniosłam głowę - Czyli mówi.
- To mój chłopak - powiedziałam łapiąc się framugi i zaciskając palce na starym drewnie. Detektyw był wyraźnie zdziwiony moją odpowiedzią. Może trochę podkolorowałam stosunki moje i Zayna, jednak to jako pierwsze przyszło mi na myśl.
- A gdzie on był w godzinach 02:45 a-
- Ze mną. Spaliśmy wtedy - odparłam. Nie powiedziałam prawdy, bo nie chciałam dopuścić do siebie myśli że Zayn może mieć z tym wszystkim coś wspólnego.
- Na pewno? Wie Pani że za składanie fałszywych zeznań grozi kara?
- Nie zeznaję w tej chwili. Zadaje mi Pan pytania - odpowiedziałam niepodobnym do siebie głosem - Ja i Zayn Malik, w godzinach między 02:45 a 03:45 spaliśmy razem. Cały dzień spędziliśmy razem. Po południu oglądaliśmy filmy, wieczorem położyliśmy się do łóżka. Patrzył na mnie chwilę.
- Poproszę Panią o dokument tożsamości - wyciągnął rękę. Zerknęłam na jego dużą dłoń i kiwnęłam głową. Weszłam do mieszkania po portfel i wyjęłam z niego dowód który przyniosłam detektywowi - Nie warto go kryć - powiedział cicho. Zmarszczyłam brwi - Wszyscy wiemy że to on. A ty wpędzisz się w kłopoty ślepo chroniąc go - mruknął spisując numer mojego dowodu. Oddał mi go.
- Nie wiem o co Panu chodzi. Do widzenia - zamknęłam szybko drzwi. Zrzuciłam z siebie kurtkę Zayna i usiadłam na podłodze. Zayn nie mógł nikogo zabić, nie mógł.. Schowałam twarz w dłoniach i oddychałam szybko, próbowałam się uspokoić, chyba miałam atak paniki.
Kilka godzin później, gdy byłam po prysznicu, posprzątaniu mieszkania i zjedzeniu jogurtu, ktoś zaczął pukać do moich drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętego Zayna, w jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów, a w drugiej torbę z logo restauracji.
- Hej Mikey - cmoknął mnie w policzek wchodząc do mieszkania - Czemu mi uciekłaś rano? - spytał wchodząc do kuchni. Zamknęłam drzwi i powoli poszłam za nim. Oparłam się o blat gdy on rozpakowywał jedzenie.
- Była u mnie policja - powiedziałam cicho, ale te słowa sprawiły że na chwilę przystopował.
- Naprawdę? - odchrząknął - I co chcieli?
- Pytali się gdzie byłam w nocy. Czy cię znam. I gdzie byłeś w godzinach między 02:45 a 03:45.
- Co im powiedziałaś? - odwrócił się w moją stronę.
- Powiedziałam że nocowałam u swojego chłopaka. Że jesteś moim chłopakiem i że w nocy spaliśmy razem. Cały dzień spędziłeś ze mną - powiedziałam patrząc mu w oczy. Na jego twarz od razu zobaczyłam w ulgę, uśmiechnął się do mnie.
- To dobrze Mikey. Dziękuję - odparł sięgając do szafki po talerze. Zaczął nakładać jedzenie.
- Chcę w końcu wiedzieć co tu się dzieje. Chcę wiedzieć czy nie popełniłam strasznego błędy kłamiąc policji - głos mi się łamał, bałam się że zacznę płakać - Zabiłeś Panią Bryant? Bądź ze mną szczery Zayn.
- Tak - powiedział tylko, a ja poczułam jak pękam w środku.
- Zamordowałeś ją? - wyszeptałam drżącym głosem, wpatrując się w jego plecy po omacku starałam się znaleźć nóż na blacie, gdy w końcu zacisnęłam na nim palce Zayn spojrzał na mnie.
- Odłóż to Mikey - mruknął idąc z talerzami do salonu - Zjedzmy i dopiero pogadamy.
- Masz mi to wszystko wytłumaczyć! - wrzasnęłam wymachując nożem. Nawet na mnie nie spojrzał. Niewzruszony usiadł przy stoliku. Poziom przerażenia niebezpiecznie zmierzał ku tej części gdy wybucham płaczem.
- Zmarnuje się jedzenie. Usiądź i odłóż to w końcu. Nie zrobię ci krzywdy, myślę że wiesz o tym - powiedział sięgając po sztućce. Niepewnie ruszyłam w jego kierunku wciąż jednak trzymając nóż. Usiadłam po drugiej stronie stołu - Smacznego Mikey.
Nie mogłam nic przełknąć, Zayn zjadł i spojrzał na mnie.
- Dziękuję że nie powiedziałaś policji wszystkiego Mikaela. Niech zgadnę, detektyw Compton? - zmarszczyłam brwi gdy wypowiedział nazwisko mężczyzny który zadawał mi kilka godzin temu pytania. Kiwnęłam tylko głową - Ściga mnie od kilku lat. Celem jego życia jest złapanie mnie za rękę podczas przestępstwa. Jednak zawsze jestem krok dalej niż on - powiedział wstając, biorąc swój, pusty i mój pełny, talerz do kuchni. Wrócił z dwoma szklankami i butelką soku. Nalał nam picia i postawił przede mną szklankę. Ja jednak wciąż wpatrywałam się w niego - Nie patrz na mnie w ten sposób Mikey - potrząsnął głową, napił się i odstawił szklankę - Nie jestem tym za kogo mnie uważałaś..
- Mówisz? - prychnęłam sarkastycznie. Westchnął cicho i zerknął na drzwi. W każdej chwili mogę się rzucić do nich biegiem i uciec. Nie raz pokonywałam biegiem te schody, jednak wiem też że on również potrafi biegać. I jest silniejszy ode mnie.
- Jestem przestępcą, ale nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedział wpatrując się w zawartość swojej szklanki - Cała ta kamienica należy do mnie. Wszyscy mieszkańcy są mi coś winni-
- Ja nic nie jestem ci winna - warknęłam.
- Oczywiście że nie Mikey - uniósł na mnie wzrok - Jednak Pan i Pani Bryant byli zadłużeni na wiele tysięcy. Zamieszania które budziły cię prawie co noc to próba odebrania długu. A śmierć tej kobiety.. Nie obudziłem się w środku nocy z myślą "A może pojadę do nich i zabiję któreś". W ogóle miałem do nich nie jechać. Dostali 24 godziny by zwrócić mi choć 1/4 długu, nie wykazywali nawet odrobiny chęci współpracy. Byli bezczelni, ona sama się prosiła o kulkę w głowę - westchnął i znowu się napił. Zacisnęłam powieki.
- Mówisz o tym.. Tak jakby to że zabiłeś człowieka nie było niczym specjalnym. Odebrałeś komuś życie Zayn - wyszeptałam łamiącym się głosem.
- Kochanie..
- Nie mów tak do mnie! - pisnęłam i uniosłam nóż mierząc ostrzem w jego stronę. Spojrzał na czubek noża i uniósł brwi.
- Mikaela. Nie podoba mi się to że machasz do mnie nożem.
- Nie podoba mi się fakt że całowałam się i przytulałam z mordercą! - wbiłam w niego wzrok - Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć?
- Jest wiele rzeczy które powinnaś wiedzieć ale nie chcę byś wbiła mi to w udo wybiegając z krzykiem - odparł wzdychając.
- Po prostu to powiedz - szepnęłam.
- Mam gang. Średnio raz w tygodniu robię coś naprawdę nielegalnego - pochylił się do mnie, a ja automatycznie odchyliłam.
- Czyli kłamałeś. Od kiedy się znamy.
- Nie. Nie skłamałem. Ukrywanie prawdy to nie kłamstwo. Chciałem byś znała mnie od innej strony. Nie chciałem by doszło do sytuacji jak ta - mruknął patrząc na nóż który trzymałam w dłoni. Przekrzywił głowę - Czemu już nie biegasz rano? - spytał nagle. Otworzyłam szeroko oczy i uniosłam nóż.
- Skąd wiesz że biegałam?
Zmarszczył brwi.
- Powiedziałaś mi. Nie pamiętasz? Gdy mówiłaś że ktoś cię śledzi..
- Nie Zayn! Powiedziałam że ktoś za mną chodzi ale nie to że biegam rano! Nigdy ci o tym nie wspomniałam! - powiedziałam wstając z krzesła. Zrobiłam krok w stronę drzwi - To ty? To ty mnie śledziłeś Zayn?
- Źle mnie zrozumiałaś Mikey - wstał powoli i ruszył w moim kierunku.
- Nie podchodź! - krzyknęłam, podniosłam wyżej nóż. Ręka mi drżała, nie przejął się i wyjął mi nóż z dłoni mimo iż się szarpałam. Odrzucił go w przeciwny róg pokoju i złapał mnie za ręce. Przygwoździł mnie do ściany.
- Daj mi wytłumaczyć. Nie proszę o wiele. Nie zrobię ci krzywdy.. - oddychałam szybko i wpatrywałam się w niego. Nie miałam jak uciec - Za pierwszym razem.. Dwa razy szedłem za tobą gdy biegałaś po lesie. Potem jednak odpuściłem to sobie. Ostatnim razem gdy ktoś cię śledził.. Moi wrogowie zwiedzieli się o
tobie. O tym że jesteś kimś niewinnym z mojego otoczenia. Nie podejrzewałem że tak szybko postanowią zakręcić się wokół ciebie, ten kto śledził cię ostatnim razem w lesie, nie był mną ani żadnym z moich ludzi.
- Nie wierzę ci - wyszeptałam.
- Nie skrzywdziłbym cię! - powiedział głośno na co wzdrygnęłam się - Jesteś zbyt delikatna bym mógł ci cokolwiek zrobić - oparł swoje czoło o moje. Zacisnęłam powieki - Pozwól mi udowodnić to że dałem ci nadzieje ale cię nie opuszczę.
- Boję się ciebie - mój głos drżał.
- Nie mów tak Mikey - puścił moje nadgarstki i położył dłonie na mojej talii - Nie możesz się mnie bać.
- Zabiłeś osobę z zimną krwią. Jak mam się ciebie nie bać?
- Nie krzywdzę bez powodu. Nie krzywdzę ważnych dla mnie osób. A ty jesteś ważna. Ważna dla mnie - powiedział cicho, trącił nosem mój nos - Obiecałaś mnie nie zostawić. Potrzebuję cię..
Uniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka, patrząc mu w oczy.
- Jeżeli mnie skrzywdzisz-
- Nie skrzywdzę. Zostajesz tutaj ze mą tylko dlatego że się mnie boisz, prawda?
- Tak.