niedziela, 11 października 2015

01 · Clouds

Polecam byście jeszcze raz zapoznali się z zakładką "Bohaterowie" gdyż dokonałam pewnych zmian. x


Mikey's POV
Włączyłam tryb lotu w telefonie i zapięłam pasy, obok mnie siedział młody chłopak. Gdy samolot wystartował grałam na telefonie w JellyKing Rule The World. Zagryzłam mocno wargę gdy znowu skusiłam. Tupnęłam nogą co było moim odruchem, czasami nieświadomym. Chłopak siedzący obok spojrzał się na mnie, a ja zarumieniłam się wiedząc jak głupio muszę wyglądać rzucając się na fotelu przez jakąś grę.
- Może pomogę? - odezwał się. Uśmiechnęłam się i podałam mu swoją komórkę. Chwilę patrzył na ekran i zaczął grać - Granie powinno dawać rozluźnienie, a nie cię wkurzać - zaśmiał się gdy po tym jak skusił dwa razy udało mi się przejść planszę. Oddał mi telefon i uśmiechnął się - Niall - podał mi rękę.
- Mickey - odpowiedziałam kiwając lekko głową - Dziękuję - uniosłam komórkę, po czym zastopowałam grę.
- Jak Mickey Mouse? - spytał, a ja dopiero po chwili zrozumiałam że mówi o moim imieniu.
- Nie do końca - zachichotałam - Nazywam się Mikaela ale wszyscy nazywają mnie Mickey - powiedziałam patrząc w okienko i obserwując chmury - Jesteś Brytyjczykiem? Masz taki akcent, ale nie do końca.
- Irlandczykiem, ale od kilku lat mieszkam w Anglii. Może dlatego mi się wymieszały - wzruszył ramionami - Więc mówisz że chcesz tam mieszkać?
Kiwnęłam głową.
- Bardzo, a ty? Co robiłeś w Australii? - schowałam telefon do torebki którą wsunęłam pod siedzenie ale najpierw wyjęłam z niej butelkę wody i cukierki marcepanowe. Upiłam łyk wody i odpakowałam pierwszego cukierka - Chcesz? - kiwnęłam głową na paczuszkę ze słodyczami. Skrzywił się z uśmiechem.
- Marcepan? Jesteś jedyną osobą jaką znam która lubi to paskudztwo - powiedział śmiejąc się. Wywróciłam oczami ignorując jego słowa obrażające jeden z moich ulubionych słodyczy i ponownie spoglądam za okno patrząc na chmury - Są przepiękne, prawda? Szkoda jednak że nie lecimy w nocy, światła miasta wyglądają wtedy niesamowicie.
- Może kiedyś - odparłam wzdychając cicho. Zerknęłam na chłopaka, dopiero teraz mu się przyjrzałam. Miał błękitne oczy, jasne włosy z ciemnymi odrostami - Farbujesz się? - zapytałam unosząc brwi.
- To tylko dziewczyny mogą zmieniać kolor włosów? - przeczesał palcami włosy. Parsknęłam śmiechem i potrząsnęłam głową.
- Nic nie mówię, tylko spytałam - rozebrałam z opakowania kolejnego cukierka. Rozmawialiśmy przez cały lot. Wylądowaliśmy w Londynie, zabrałam swoje dwie duże walizki i ruszyłam do wyjścia. Machałam na taksówki ale żadna nawet pewnie nie pomyślała o tym by się zatrzymać. No tak, taksówki nie myślą. Podskoczyłam w miejscu i załamana usiadłam na jednej z walizek patrząc jak samochody przejeżdżają mi przed nosem. Ktoś nad moim uchem zagwizdał na co przestraszona uniosłam głowę. Niall z uśmiechem patrzył jak taksówka się zatrzymuje. Westchnęłam, on tak od razu złapał taksówkę, a ja muszę czekać aż się ktoś nade mną zlituję.
- Wsiadaj - kiwnął głową na pojazd. Uniosłam brwi i wstałam.
- Ale..
- Ja mam samochód Mickey - wywrócił oczami i pomógł mi włożyć walizki do bagażnika. Gdy zatrzasnął klapę, przytuliłam go. Zesztywniał i po chwili mnie objął.
- Dziękuję - wyszeptałam i odsunęłam się od blondyna, otworzyłam drzwi i wsiadłam. Otworzyłam okno i posłałam Niallowi uśmiech.
- Powodzenia, mam nadzieje że będziesz się dobrze bawić w Anglii - pomachałam mu, a kierowca ruszył.
- Gdzie jedziemy panienko? - spytał starszy mężczyzna.
- Brent - usiadłam wygodnie i sprecyzowałam adres.
- Tamten chłopiec, to panienki chłopak? - spytał, na co na moment zamarłam po czym uśmiechnęłam się do lusterka w którym na mnie spoglądał.
- Nie. Poznaliśmy się w samolocie.
- Jesteś w Anglii pierwszy raz? Nie masz akcentu - odchrząknął. Bawiłam się rąbkiem mojej sukienki i spoglądałam za okno.
- Pierwszy raz. Jestem Australijką.
- Oo, moja wnuczka pojechała z chłopakiem do Sydney - powiedział.
- Ma Pan wnuki? - ten starszy Pan jest naprawdę miły. Fajnie się z nim gada.
- Mam dwie córki i pięcioro wnucząt. Córki to Emma i Zoe. Wnuki nazywają się Bella, Lena i to ona wyjechała do Sydney, Zachary, Jack i Jules, ta dwójka to bliźniaki..
- Ma Pan dużą rodzinę. A żona? - zauważyłam jak poprawia dłonie na kierownicy po moim pytaniu.
- Emanuelle zmarła rok temu.. - powiedział cicho.
- Przykro mi i przepraszam że zadałam to pytanie - wyszeptałam spuszczając głowę.
- Nie ma sprawy panienko, już jesteśmy - zatrzymał samochód pod kamienicą którą poznałam ze zdjęć w internecie. W dzień wygląda kiepsko, trochę upiornie, więc w nocy na pewno nie wyjdę z mieszkania - Wie panienka że to dość niebezpieczna dzielnica? - spytał gdy już wysiadł i otworzył mi drzwi. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się gdy wysiadłam. Wyjął moje walizki z bagażnika.
- Jednak to lepsze niż nic, prawda? Dziękuję za pomoc.. - dygnęłam niczym dama, tak jak kiedyś uczyła mnie mama.
- Wniosę na górę.. - chciał wziąć walizkę jednak go powstrzymałam.
- Jestem pewna że znajdzie się jakaś osoba która mi pomoże w tym, nie chcę Panu zawracać głowy. Jeszcze raz dziękuję, ile jestem Panu winna za jazdę? - spytałam sięgając do torebki by wyjąć portfel. Położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się delikatnie.
- Towarzystwo panienki to cała należność. Cieszę się że miałem okazję Panienkę zawieść na miejsce - złapał mnie za dłoń i ucałował jej wierzch - Życzę powodzenia i niech Pani uważa na mieszkańców tej kamienicy.
- Oczywiście, bardzo dziękuję - uśmiechnęłam się jeszcze raz do niego i zaczekałam aż wsiądzie do taksówki i odjedzie. Naprawdę przemiły Pan. Wyjęłam telefon i włączyłam normalną sieć. Wybrałam numer domowy i usiadłam na walizce oglądając otaczającą mnie kamienicę - Hej mamo!
- Mickey! Thomas, Mikaela dzwoni! - zawołała, a ja skrzywiłam się i odsunęłam trochę telefon od ucha. Usłyszałam piknięcie znaczące przełączenie na głośnik - Skarbie - odezwał się tata jednocześnie z mamą. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jestem już pod kamienicą. Taksówkarz był niesamowicie miły i nie pozwolił mi zapłacić za kurs. W samolocie poznałam fajnego chłopaka który mi pomógł ze złapaniem taksówki. Widok z samolotu jest przepiękny - dodałam uśmiechając się.
- Byłaś już w mieszkaniu? - spytała mama.
- Nie, za chwilę będę wchodzić. Jak u Was?
- Tęsknimy kochanie! - zawołała znowu mama - Zaprosiliśmy Kevina na obiad, on również tęskni za tobą. A ty co zjesz na obiad? 
- Chyba zamówię pizzę czy coś. Poradzę sobie. Lecę, pa - cmoknęłam w słuchawkę.
- Tylko uważaj na siebie! Nie wpuszczaj obcych do domu! Zamykaj drzwi! Przeliczaj wydane pieniądze! - mówiła bardzo szybko, aż tata chyba kazał jej się pożegnać w końcu.
- Kochamy cię Myszko - powiedział i się rozłączył. Schowałam telefon do torby i zaczęłam ciągnąć walizki w stronę wejścia do kamienicy. Zagryzłam wargę patrząc na ilość schodów dzielącą mnie od trzeciego piętra już sięgałam po rączkę walizki kiedy ktoś wszedł do kamienicy za mną i stanął za moimi plecami. Zamarłam na moment i powoli się obróciłam. Uniosłam głowę by móc spojrzeć na twarze dwóch mężczyzn.
- Przepraszam - powiedziałam przesuwając się, myślałam że zagradzam im wejście na schody. Jeden uśmiechnął się tylko i sięgnął po moją walizkę, uniósł ją bez problemu. Drugi wziął mój drugi bagaż - Uh, dziękuję - wskoczyłam szybko na schody by iść przed nimi - Trzecie piętro - odparłam wspinając się po kolejnych stopniach. Otworzyłam drzwi mieszkania i zanim wpuściłam dwóch mężczyzn do środka, rozejrzałam się. Zmarszczyłam brwi na dziwny zapach unoszący się w powietrzu. Był utrzymany porządek, ze ścian jednak odchodziła szara farba, na każdej powierzchni był co najmniej centymetrowy kurz.
- Urocze lokum - prychnął jeden z nich stawiając walizkę pośrodku pokoju. Był naprawdę wysoki, miał włosy do ramion i z lekka bezczelny uśmiech na buzi.
- Bardzo dziękuję za pomoc - powiedziałam gdy drugi również postawił moją walizkę obok tej pierwszej. Przyjrzałam się drugiemu, był zdecydowanie niższy.
- Nie ma sprawy - odchrząknął ten wyższy.
- Mieszkacie tutaj? Wybaczcie, zaprosiłabym Was na kawę czy cokolwiek ale nic nie mam - zacisnęłam usta i oparłam się o komodę.
- Nie, nie mieszkamy, przyszliśmy do.. - spojrzał przez ramię na kolegę który powoli pokręcił głową. Zmarszczyłam brwi na ich gesty - Do znajomego - powrócił wzrokiem na mnie.
- Mam nadzieje że kiedyś będę miała możliwość zaprosić Was i że wy przyjmiecie zaproszenie - uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, być może - odezwał się w końcu niższy - Śpieszymy się - zaczął iść do drzwi. Stanęłam prosto.
- Do zobaczenia - posłałam im uśmiech. Wyższy kiwnął do mnie głową z uśmiechem, a niższy nawet się nie obrócił. Zamknęłam za nimi drzwi. Weszłam ponownie do salonu który jednocześnie był sypialnią. Rozkładana kanapa stała przy ścianie, trochę brudne okno było naprzeciwko mnie czyli po lewej od kanapy. Po mojej prawej była duża komoda. Zrobiłam trzy kroki i byłam już w kuchni, właściwie w aneksie kuchennym. Kuchenka, kilka szafek, lodówka i zlew. Otworzyłam lodówkę i skrzywiłam się na połówkę pomidora leżącą na drugiej półce od góry. Warzywo, jego część, było pokryte białą pleśnią. Zatrzasnęłam szybko lodówkę mówiąc sobie że zajmę się tym później. Obok komody w salonie były drzwi do łazienki, weszłam do małego pomieszczenia w którym komuś udało się wcisnąć prysznic, klozet, umywalkę i małą, zardzewiałą pralkę. Mieszkanie jest małe, zaniedbane ale jak dla mnie w sam raz. Posprzątam tu, dodam kilka swoich drobiazgów.. Będzie super. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Wróciłam do pokoju i wysunęłam pierwszą szufladę komody i odskoczyłam szybko od niej z krzykiem. Po wnętrzu szuflady spacerował sobie karaluch. Pisnęłam i zatrzasnęłam szufladę. Niczego nie brzydzę się tak bardzo jak robali..
Opadłam na kanapę a gdy to się stało, w górę poszedł kurz. Zaczęłam kaszleć i machać rękami by odgonić pył drażniący moje gardło. Wstałam i odsunęłam stoliczek sięgający mi do kolan, rozłożyłam kanapę. Z szafki w kuchni wyjęłam maleńki odkurzacz. Podłączyłam go do kontaktu i próbowałam włączyć, zaprotestował dwa razy aż załączył. Odkurzyłam łóżko i podłogę w każdym z pomieszczeń. Otworzyłam szufladę komody i wciągnęłam do odkurzacza tego karalucha przy okazji wyczyściłam wszystkie szuflady. Ogarnęłam powierzchownie całe mieszkanie i przygotowałam pościel którą położyłam na rozłożonej już do spania kanapie. Umyłam prysznic i umywalkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę ale z góry poleciała zimna. Krzyknęłam gdy lodowata woda spłynęła po moim ciele i dopiero po kilku minutach zaczęła się nagrzewać. Umywałam się i wytarłam. Mokre włosy zawinęłam w turban z ręcznika i w piżamie. Usiadłam na zaścielonym łóżku i wzięłam do ręki gazetę którą dostałam od taksówkarza. Przejrzałam oferty pizzerii czy innych restauracji oferujących jedzenie na wynos. Sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer jeden z wyszczególnionych pizzerii.
- Dobry wieczór - odgarnęłam z twarzy kosmyk włosów który wyplątał się z mojego ręcznikowego turbanu. Zerknęłam przelotnie na ciemne niebo za oknem - Poproszę dużą, największą - poprawiłam się uśmiechając do siebie - Największą pizzę, połowa margarita a połowa hawajska. Na adres.. Momencik - zaśmiałam się i operator również. Sięgnęłam po karteczkę z moim nowym adresem. Podałam mu ulicę i numer mieszkania. Usłyszałam że za pół godziny pizza powinna przyjechać - Dziękuję, spokojnej pracy - rozłączyłam się i rozejrzałam po mieszkaniu - Muszę jutro umyć okna - powiedziałam do siebie patrząc znowu na brudne szyby, obróciłam głowę w drugą stronę mieszkania - I zrobić zakupy, wyrzucić ten zepsuty kawałek pomidora..
Zawsze gdy muszę coś zapamiętać, mówię to na głos, szybciej wchodzi mi do głowy. Usłyszałam dzwonek do drzwi, poprawiłam piżamę i ruszyłam do drzwi. Za wcześnie żeby pizza już przyjechała.. Otworzyłam drzwi i uniosłam wzrok by móc zobaczyć twarz, odzianego w czarną skórzaną kurtkę, człowieka. Był dość wysoki, miał ciemniejszą karnację, czarne włosy i lekki zarost.
- Dobry Wieczór? - odezwałam się w końcu. Odchrząknął i spojrzał na moje drzwi.
- Pomyliłem numery? - zmarszczył brwi.
- Mikaela Forbes, dopiero się tu przeprowadziłam - uśmiechnęłam się na jego głos. Miał śliczne czekoladowe oczy.
- Zdecydowanie pomyliłem, przepraszam - kiwnął do mnie głową. Patrzyłam jak podchodzi do drzwi obok i puka do nich. Zerknął na mnie, a ja zamknęłam drzwi. Wróciłam na kanapę i przeglądałam gazetę. Przewróciłam stronę na rubrykę z ogłoszeniami pracy. Rodzice będą przysyłać mi kilkaset funtów miesięcznie ale potrzebuję też kilka własnych banknotów.
- Opiekunka do dzieci, roznoszenie pizzy, wywóz szamba - czytając to zmarszczyłam nos i automatycznie potrząsnęłam głową - Kelnerka w barze, wyprowadzanie psów, sprzątanie biurowca, pomoc w sklepie muzycznym.. - zatrzymałam wzrok na ostatnim. Bardzo lubię muzykę, dzieci też ale nie umiałabym się chyba nimi zająć. Zaznaczyłam czerwonym zakreślaczem ogłoszenie ze sklepu muzycznego z zamiarem zadzwonienia tam jutro.
Pizza w końcu przyszła, a ja położyłam się na łóżku jedząc kawałek. Wpatrywałam się w sufit. Nie ma ani telewizora, ani radia. Będę się nudzić.. Ciekawe czy jest tu jakiś las w pobliżu, uwielbiam po nich biegać, to mnie uspokaja i pozwala pomyśleć. Zjadłam połowę pizzy i resztę w pudełku położyłam na stoliku. Weszłam pod kołdrę, zanim jednak położyłam głowę na poduszce zdjęłam ręcznik i przewiesiłam go przez oparcie kanapy. Wtuliłam buzię w poduszkę i odetchnęłam głośno.
- Dobranoc - wyszeptałam do siebie. Nie długo potem zasnęłam z nadzieją na wspaniałe życie w Londynie.
Nie mogłam się bardziej mylić. 

Wiem że bardzo mało się dzieje lecz nie wszystko od razu, tak? Dajcie się Mickey zadomowić :)
Liczę że pierwszy rozdział przypadł Wam do gustu. 
hug ya x

5 komentarzy:

  1. Jestem na sto procent pewna, że Ci faceci nie pojawili się przypadkowo. Najpierw Niall w samolocie, później kolejni dwaj, ale nie wiem, którzy, a i jeszcze ten mulat na samym końcu. Ciekawe kto to, hahha. Albo faktycznie przyszli do kolesia z mieszkania obok albo po prostu ją sprawdzić. Dlaczego?, zapytasz. Już mówię. Skoro mają być źli chłopcy, to pomyślałam, że ta czwórka, która ją spotkała będzie z takiej jednej ,,paczki'', no wiesz. Może Niall coś o niej wspomniał i oni przyszli ją sprawdzić? XD
    Fufufu, poprzedni mieszkańcy byli okropni. Nie dość, że zostawili pół pomidora w lodówce, to jeszcze ta tapeta, która schodzi ze ścian... Ugh, zdecydowanie paskudni.
    No i ten karaluch! Okropność! Dobrze, że odkurzacz działał. :D
    Jestem ciekawa, czy nie spotkałaby jeszcze tego taksówkarza. Całkiem miły staruszek. Taki pomocny i kochany... W sumie to się zdziwiłam, że nie wziął pieniędzy, ale widocznie są jeszcze takie dobre osoby na świecie. :D
    I znowu oryginalne imię! Kurcze, ja nie wiem, jak ty na nie wpadasz. Ja nad jednym myślę parę tygodni, a u ciebie nie ma z tym problemu. Co każde, to inne! Zazdroszczę Ci. :c
    Właśnie weszłam sobie na bohaterów i zauważyłam, że tam nie ma Liam'a. Wszyscy są, oprócz niego. Chyba, że dodasz go później, zobaczę.
    I Niall ma taki uroczy gif, jeju, jeju! ♥
    Właśnie, mam jeszcze pytanie. Czy masz swojego ulubieńca? W sumie to w każdym opowiadaniu piszesz o kimś innym i zaczęłam się tak zastanawiać, czy to może przypadek jest czy tak po prostu, tak jak ja, go nie masz?
    Buziaki, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne :D
    Coś za dużo dziwnych typów ją nachodzi w tym małym syfnym mieszkanku xD i jeszcze ten taksówkarz, ostrzegający ją przed tą okolicą... Mickey, wiej stamtąd, póki ci jeszcze nóg nie upierdolili! xDDD

    Czekam na kolejny rozdział! ;* ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie ten fanfic jest genialny *,* a to dopiero 1 rozdział jej <3 dlaczego mnie to nie dziwi że już sie w niego wkręciłam dobrze że wróciłaś :D życzę weny i już masz kolejna stała czytelniczkę :* ^^

    OdpowiedzUsuń